sobota, 7 kwietnia 2018

Rozdział LXIII

14 luty 2015, Walentynki
***Angela***

Niewiarygodne jak ten czas szybko leci. Od świąt minęło już trochę czasu. Razem z Piotrem wybraliśmy salę na wesele, zaproszenia, menu też mamy już ustalone. Pierwszy raz będę na weselu na którym będą pierogi. Piotrek uśmiechnął się do swojej teściowej i ta zgodziła się na zrobienie pierogów na nasze wesele. Może to będzie nowa moda? Kto wie.  Zamierzam się dziś zabrać za wypisywanie zaproszeń, ale muszę sama  to zrobić bo  Piotrek o 17 ma mecz.  A zapomniałam wam wspomnieć o moim niesamowitym pechu. początkiem lutego doznałam kolejnej kontuzji. Tym razem wybiłam 2 palce i skręciłam nadgarstek. Ostatnio kontuzje mnie nie opuszczają. I znowu mam wolne. Ale to dobrze. Jutro ma przyjechać Ola z Amelką i mamy iść popatrzeć za suknią ślubną, butami i oczywiście strojem dla świadkowej. Dziewczyny chcą u nas zagościć na kilka dni, Ola wzięła urlop i chce trochę odpocząć od swojej rzeczywistości w Pile. Też się dziewczynie należy coś od życia.
Siedziałam na kanapie w salonie z lista gości i ich adresami. Miałam zamiar  zacząć wypisywać zaproszenia, gdy zadzwonił dzwonek. Zdziwiłam się, bo  nikogo się nie spodziewałam, a Piotrek też nie mógł mieć gości bo był w Częstochowie. Podeszłam do drzwi i przez judasza zobaczyłam mężczyznę z kwiatami. Do mnie? Nawet go nie znam. Byłam mocno zdziwiona.
- Dzień dobry, a oto kwiatki dla pani Dryja-Nowakowska.-  rzekł młodzieniec
-To ja, a od kogo one są?
-Ja tam nie wiem, ja tylko rozwożę pocztę kwiatową. Proszę tu podpisać- pokazał mi miejsce i podał długopis. Wzięłam  od niego sporych rozmiarów bukiet i poszłam do salonu po wazon.  Po wstawieniu kwiatów do wazonu zaczęłam szukać jakiegoś liściku. I bingo. Znalazłam

"Bardzo mi przykro, że kolejny raz nie mogę  spędzić z Tobą tego dnia. Niestety taką mam pracę. A  Ty na pewno doskonale to rozumiesz  Kochanie. Bardzo mocno Cię kocham i nie wyobrażam sobie życia  bez  Ciebie Słoneczko. Bądź moją Walentynką na odległość. 
                                                                                                             Twój Piotruś.


Ps. Trzymaj mocno kciuki o 17, będę grać dla Ciebie Skarbie.  A i nie czekaj na mnie. Od razu po meczu będziemy  wracać, ale będziemy późno. Połóż się spać, a rano jak się obudzisz będę już przy Tobie. Bardzo Cię kocham Mała"

Ach ten Piotrek. Mój romantyk.  Serio myśli że  na niego nie poczekam?  Tyle się  znamy a on wciąż się łudzi. Oj Nowakowski. Postanowiłam, że na niego zaczekam.  Kolacji nie zjemy razem bo będzie późno, ale wina będziemy  mogli się napić. Napisałam do Piotra sms-a

"Zostanę Twoją Walentynką na odległość <3 Też bardzo Cię kocham Piotrusiu.  Będę mocno trzymać kciuki i wypisywać zaproszenia. Powodzenia"

 Zdążyłam odłożyć telefon gdy ktoś  zadzwonił. Na wyświetlaczu widniała radosna twarz Piotrka.
- Hej Słoneczko- przywitał mnie mąż
- No hej hej Kochanie. Jak tam przed meczem?-zapytałam
- A dobrze, może poczekaj z tymi zaproszeniami? Jutro razem wypiszemy
- Spokojnie, nie będę dziś wszystkich wypisywać.
- To jutro dokończymy. A jak się czuje moja kaleka?
- Dobrze, Kochanie nie jestem przecież obłożnie  chora- zaśmiałam się. Nie ważne co mi dolega, Piotruś zawsze mocno się martwi. Strach pomyśleć co będzie jak będę w ciąży. Wtedy to chyba z  domu zabroni mi wychodzić.
- To dobrze, mam nadzieję, że nie robiłaś dziś zakupów, jutro pojadę i sam zrobię. Ty musisz oszczędzać rękę
-Poprosiłam Iwonkę żeby kupiła mi parę rzeczy,  miała chociaż okazję wpaść na kawę
-To dobrze, sama nie siedziałaś w domu i się nie nudziłaś. Słońce ja muszę już iść się szykować na mecz. Trzymaj mocno kciuki
- Już trzymam. Bardzo dziękuję za kwiaty, są śliczne
- Dla ciebie  wszystko Mała. Bardzo Cię kocham.
- Też bardzo Cię kocham.Powodzenia
Piotrek się rozłączył, a ja zabrałam się za zaproszenia. Zaczęłam od najbliższej rodziny. Strasznie dużo tych gości postanowiliśmy zaprosić. Połowy zaproszeń nie wypisałam jeszcze a ręka już mi odpada. Muszę na dziś skończyć. Bo jeszcze drugiej ręki nie będę miała sprawnej. I wtedy faktycznie będę kaleką.
Postanowiłam pooglądać jakieś filmy. Mówiąc jakieś mam na myśli komedie romantyczne. No w końcu  dziś są walentynki. Ale żeby zacząć oglądać filmy potrzebny jest najpierw  popcorn i wino. Niestety tego u nas w mieszkaniu jest deficyt. Ale może to dobrze? Przejdę się jeszcze na wieczorny spacer.
Swój maraton filmowy zaczęłam od mojej ulubionej komedii romantycznej "Miłość w Nowym Yorku". Aż mi się przypomniały stare dobre czasy i zemsta na Andrzeju. Na samo jej wspomnienie zaczęłam się śmiać. Muszę się wam przyznać, że od tamtego dnia po raz pierwszy oglądam ten film. No i tradycji stało się zadość. Pani Dryja-Nowakowska  popłakała się w trakcie swojej ulubionej komedii romantycznej. Jest mało filmów, które mnie  wzruszają, al  ten zdecydowanie jest na czele tej listy. Bardzo go lubię. Wzrusza mnie to jak mężczyzna potrafi zawalczyć o ukochaną, która tak na dobrą sprawę mogła być jego córką, no ale wiadomo w życiu różnie bywa.  Ten kto wymyślił ten film jest po prostu genialny. Żeby na świecie było wielu takich facetów, którzy potrafią walczyć o swoje kobiety. I właśnie za to postanowiłam wznieść samotnie tost.
Dobrze, że kupiłam 2 butelki wina.  Bo szczerze mówiąc, to z tej którą zaczęłam nie wiele już zostało. Upss. Żeby nie było, ja nie jestem alkoholiczką. Po prostu znalazłam wiele toastów, za które należy wypić. A że jestem sama no to cała buteleczka poszła.
Ciekawe czy Piotrek nie  będzie zły. Czekając na męża obejrzałam 3  komedie. Oprócz mojej ulubionej jeszcze obejrzałam "Słodki listopad" i jedną z śmieszniejszych komedii jaką kiedykolwiek  obejrzałam "Eurotrip". Może i dość stare, ale fajne i śmieszne.
Piotrek do domu wrócił przed północą.

***Piotrek***
Najciszej jak tylko potrafię otworzyłem drzwi od mieszkania. Zaniepokoiło  mnie dobiegające z salonu światło. Zastanawiałem się dlaczego światło się pali.Angelika miała przecież iść spać. Należy się jej trochę odpoczynku. Ma dziewczyna ostatnio pecha. Jak zaleczy jedną kontuzje to łapie pecha. Powiem wam szczerze, że widzę że ją to denerwuje, smuci i ma dość siedzenia w domu. Nie mówi tego ale to widać. W końcu nie znamy się od wczoraj. Tylko trochę czasu już minęło i znam ją lepiej niż własne kieszenie. Do tego zapewne denerwuje się  naszym zbliżającym się ślubem. Jeszcze niby 3 miesiące ale to szybko zleci. Zdejmowałem drugiego buta gdy nagle usłyszałem głos żony.
- Długo mam na Ciebie czekać jeszcze z tym winem? Ileż można  zdejmować kurtkę i buty- krzyknęła Nowakowska
- To Ty jeszcze nie spisz?
- Myślałeś, że nie będę na Ciebie czekać i pójdę spać?- zapytała, na co kiwnąłem twierdząco głową- Oj, biedny głupiutki Nowakowski- zaśmiała się- Ile my się już znamy?
-Oj nie krzycz już tylko chodź do mężusia- rozłożyłem ręce dając jej znać żeby przyszła się przytulić.Dziewczyna z uśmiechem to  zrobiła- Co ja bym bez Ciebie  zrobił? Bardzo Cię kocham Słoneczko- ucałowałem jej czoło
- Zginął byś beze mnie-odparła- Też  Cię  kocham.
- Nie przesadzaj, nie zginąłbym-odparł poważnie
- Zobaczymy jak na dłużej  wyjadę
-No to zobaczymy- przytuliłem ją mocno do siebie. Mając Angelę przy sobie, w swoich ramionach mam cały swój świat przy sobie. 
- Piotruś, bo mnie udusisz- zaśmiała się. Achh ten jej piękny śmiech
- Po prostu bardzo Cię  kocham i nie chce Cię stracić
- Nie stracisz, nie bój się nigdzie nie ucieknę
- I tak bym Cię znalazł
- Nie ma takiej potrzeby, bo tu jestem
- Pomyśleć, że wszytko zaczęło się od tego jak walnąłem Cię drzwiami
- No, byłam wtedy mocno wkurwiona
- Pamiętam, szczerze to trochę bałem się podejść
-Nie wierzę, taki wielki facet bał się takiej drobnej kobitki jak ja?- dziewczyna śmiała się aż płakała
- Ta drobnej, ale jakiej  niebezpiecznej. Twoje oczy mówiły, że zaraz mnie zabijesz- odparłem
- Przesadzasz Kochanie, dobra chodź do salonu bo wino wywietrzeje- złapała mnie za rękę i zaczęła prowadzić do salonu
- Pamiętam jak bardzo się martwiłem o Ciebie jak zaginęłaś. Gdyby to teraz się powtórzyło to chyba umarłbym ze strachu- odparłem przytulając żonę
- Nie powtórzy się to już. Przy Tobie nic mi nie grozi.
- Zawsze będę Cię bronił i chronił. Nie pozwolę żeby ktoś Cię skrzywdził. Za dużo już wycierpiałaś
- No trochę tego już było.Ale to już przeszłość. Teraz się liczy to co tu i teraz oraz to co przed nami- dziewczyna pocałowała mnie
- Wiesz, czasem tak myślę, że dobrze się stało, że Olka wtedy zemną zerwała.Gdyby  nie to nie  wiadomo  jakby się nasze dalsze drogi potoczyły. A tak mam najważniejszą kobietę mego życia w swoich ramionach.
- Wiesz, a ja tak sobie myślę, że ktoś tam na górze, specjalnie chciał aby mój pierwszy raz był właśnie z Tobą
- Dopóki mi nie powiedziałaś, to nawet nie przyszło mi to na myśl. W końcu byłaś i jesteś bardzo ładną i atrakcyjną kobietą.
- No  do tamtego czasu miałam swoje zasady- odparła, wcześniej nic o tym nie mówiła
-  A jakie?
- Wiesz dobrze, że moi rodzice są dość tradycyjni i wierzący. Ja też jestem mocno wierząca.
I seks miał być dopiero po ślubie lub no z mężczyzną, którego będę znać, będzie miał zostać moim mężem, a tu niespodzianka. I młoda jeszcze wtedy panna Dryja po pijaku uprawiała seks z no powiedzmy sobie szczerze obcym w tamtym momencie facetem
- Ej, ale koniec końców i tak z przyszłym mężem
- No racja.

***Angela***

Rozmawialiśmy jeszcze przez dobrą godzinę. Wspominaliśmy stare czasy, zgrupowania kadry, początki naszej znajomości, wspólne mieszkanie  we Włoszech, dzięki któremu tak naprawdę zrozumieliśmy co do siebie czujemy. To że jesteśmy dla siebie bardzo ważni, to że się kochamy. Nie wiadomo co by było z nami gdybyśmy razem nie mieszkali, gdybym nie rozstała się wtedy z Bartoszem. Teraz mam wspaniałego męża, a on żonę i dziecko. Życie ułożyło nam się wspaniale mimo tego, że myśleliśmy iż nic tak fantastycznego nas już nie spotka. A jednak życie potrafi nas zaskoczyć. I to pozytywnie.
20 stycznia 2015roku na świecie pojawił się Adrian Bartosz Kurek. Ania miała długi i trudny poród, ale wszystko się dobrze skończyło. Mały jest zdrowy, podobno nieźle daje popalić w nocy. Ale to dobrze. Znacz, że chłopakowi nic nie jest, nie dolega. Rodzice malca są bardzo szczęśliwi, nie widzą po za nim świata. Tak samo jak jego dziadkowie. Państwo Kurek postanowili, że poród odbędzie się w Warszawie. I  że  Ania z dzieckiem do  końca sezonu reprezentacyjnego pozostaną w Polsce. A potem razem całą trójką polecą do Włoch. Zakładając, że głowa rodziny nie zmieni klubu. Bartosz poprosił o  to swoją żonę, która początkowo nie  chciała. Ale z czasem uznała, że Bartek ma rację. Tak by cały czas była  sama.Atak będzie mogła liczyć na czyjąś pomoc.
Gdy zakończyliśmy rozmowę wzięliśmy wspólną kąpiel.
- Dla tak miłego zakończenia dnia warto było na Ciebie zaczekać-rzekłam leżąc już w łóżku  i   przytulając się  mocno do  męża
- Kocham Cię- rzekł Piotrek po czym  ucałował mnie w czoło
-Też Cię kocham- jeszcze mocniej wtuliłam się w  ukochanego męża.
Jestem ogromną szczęściarą. Mam najlepszego męża na świecie.


---------------------------------------------------

Może i trochę  krotki, ale mi się podoba. A wam? Jak oceniacie?
Postaram się dodawać w miarę regularnie nowe rozdziały, dlatego czasem mogą być krótkie. Jeszcze nie wiem co ile będą się pojawiać rozdziały, ale mam nadzieję, że nie będziecie musiały długo czekać.

Tą  historię  zaczęłam jako pierwszą i chcę ją dokończyć. Mam nadzieję, że  już bez długich przerw uda mi się to  zrealizować. Trzymajcie kciuki ;*


Pozdrawiam i do następnego :*****

5 komentarzy:

Zostawiając swoją opinię motywujesz mnie do pisania:)